Info
Ten blog rowerowy prowadzi czerkaw z miasteczka Marianowo. Mam przejechane 3732.80 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.39 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 9203 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Lipiec3 - 6
- 2015, Czerwiec7 - 7
- 2015, Maj13 - 6
- 2015, Kwiecień5 - 7
- 2015, Marzec6 - 8
- 2015, Luty5 - 6
- 2015, Styczeń3 - 19
Kwiecień, 2015
Dystans całkowity: | 631.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 30:34 |
Średnia prędkość: | 20.65 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.78 km/h |
Suma podjazdów: | 2365 m |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 126.25 km i 6h 06m |
Więcej statystyk |
- DST 59.07km
- Czas 02:25
- VAVG 24.44km/h
- VMAX 42.58km/h
- Podjazdy 94m
- Sprzęt Kali
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy
Środa, 29 kwietnia 2015 · dodano: 30.04.2015 | Komentarze 0
- DST 63.80km
- Czas 03:03
- VAVG 20.92km/h
- VMAX 48.96km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Kali
- Aktywność Jazda na rowerze
Na orlik
Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 27.04.2015 | Komentarze 0
- DST 47.55km
- Czas 02:10
- VAVG 21.95km/h
- VMAX 46.11km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Kali
- Aktywność Jazda na rowerze
Spacerek
Czwartek, 23 kwietnia 2015 · dodano: 26.04.2015 | Komentarze 0
Witam, ostatnio się wybrałem na spacerek z rowerem - dużo lasu cisza spokój, mało tekstu :)
Pierwszy raz w życiu widziałem bobra europejskiego - pływał pieskiem po miejscowym rowie :)
- DST 240.11km
- Czas 13:37
- VAVG 17.63km/h
- VMAX 56.78km/h
- Podjazdy 1783m
- Sprzęt Kali
- Aktywność Jazda na rowerze
Kotlina Kłodzka - 3 dni
Niedziela, 12 kwietnia 2015 · dodano: 16.04.2015 | Komentarze 1
Na drugi weekend kwietnia ( 11-12.04.2015 ) razem z Jeloną zaplanowaliśmy trasę po Kotlinie Kłodzkiej, start we Wrocławiu w piątek na dworcu głównym Wrocław - pociąg na Bystrzycę Kłodzką :). Moje rowerowanie zaczęło się już w piątek z samego rana - wyjazd na pociąg do pracy i późniejszy przejazd na pociąg do Wrocławia. Do Poznania pierwszy raz od nie pamiętam kiedy jechałem pociągiem piętrowym, w którym zmieści się dużo rowerów :), przesiadka w Poznaniu i ruszam na miejsce spotkania, oczywiście pociągi są opóźniane przez remonty... Teraz już z Jeloną wskakujemy na Bystrzycę, a tam po przejechaniu 6-7 kilometrów trafiamy na miejsce pierwszego noclegu.
Rozbijamy namiot i zmęczeni całym dniem szybko zasypiamy, noc nie należy do najcieplejszych, ale za to poranek w pełni zrekompensował chłodniejsze chwile :)
Rankiem szybka rozgrzewka, rozciąganie i śniadanie czyli jogurt naturalny z płatkami musli, a do tego kilka plasterków żółtego sera i ruszamy w stronę Międzygórza gdzie chcieliśmy zobaczyć wodospad i miejsce jednego ze zlotów, udało się zobaczyć wodospad :)
Miejsce bardzo ładne, ale całości nie zwiedziliśmy, bo by czasu nam nie starczyło, jemy porcję frytek i spoglądając na mapę jednogłośnie wybieramy podróż przez góry szlakami mało utwardzonymi :). Przejechaliśmy przez całe Międzygórze i wkroczyliśmy na ścieżki leśne, a jako że nie mieliśmy mapy z oznaczonym szlakiem to za namową jakiegoś pana pojechaliśmy cały czas prosto... Mieliśmy trafić pod nadajnik na Czarnej Górze, a wyszedł nam zielony szlak przy nartostradzie. Do połowy wysokości mieliśmy ładną bezśnieżną drogę, ale...
... to się zmieniło, pchanie, wywracanie się towarzyszyło nam do samego zjazdu do miejscowości Sienna. W Siennej zjedliśmy obiad - duża pizza, zapytaliśmy o drogę na Stronie i pojechaliśmy na zakupy i poszukiwać noclegu, który znaleźliśmy w Nowym Gierałtowie jadąc wzdłuż górskiej drogi krzyżowej. Rozstawiamy namiot, robimy ognisko,
zjedliśmy kiełbaski i poszliśmy spać :)
Ranek dnia kolejnego - nie nastraja do wyjścia z powodu kropiącego deszczu oraz wszechobecnych ciemnych i niskich chmur... Śniadanie trzeba zjeść... powstaje arcydzieło - makaron z fasolą w sosie jogurtowym z chili - dostawa energii aż do biedronki w Lądku Zdrój ( postój na drożdżówki ). Jelona oprowadza mnie po uzdrowiskowej części miasta i udajemy się napić napromieniowanej wody, co by mieć siłę na przełęcz Lądecką - poszła nam bardzo dobrze :)
Zjazd z przełęczy w stronę Czech spokojny z powodu wszechobecnego piasku czy też osadu z kopalni bazaltu znajdującej się niedaleko. Za granicą jesteśmy bardzo krótko, taki tam przelocik :). Dojeżdżamy do Paczkowa na kolejne drożdżówki, robi się płasko i mniej zdjęć, jedziemy drogą 395, a na mapie 394 :P. W Strzelinie konsumujemy 2 duże pizze i ciśniemy z całkiem niezłą średnią do Węgier :)
Dalej to łapanie podwrocławskich gmin, wieczorny przejazd przez starówkę, wizyta na dworcowym McDonaldzie, Jelona odprowadza mnie na pociąg i odjeżdżamy... Mnie czeka jeszcze kilka godzin w pociągu, docieram do Stargardu z ponad godzinnym opóźnieniem i ruszam do domu rowerkiem - stąd 40 km różnicy między relacjami Jelony i moją :)
Jeszcze mapki pożyczone od Jelony :)
Dzień pierwszy
Dzień drugi
- DST 220.72km
- Czas 09:19
- VAVG 23.69km/h
- VMAX 44.15km/h
- Podjazdy 488m
- Sprzęt Kali
- Aktywność Jazda na rowerze
W końcu Gorzów !!
Sobota, 4 kwietnia 2015 · dodano: 04.04.2015 | Komentarze 6
Witajcie Bracia i Siostry :D
Od czasów niepamiętnych chciałem się dopisać do swoich zdobyczy gminę Gorzów Wielkopolski, ale zawsze coś się zmieniało i wybierałem inny kierunek... Nie tym razem !!! w końcu się udało :D
Dzień zaczął się leniwie i mgliście, potańczyłem chwilę ( zwlekanie się z łóżka ) wstałem na śniadanie - sałatkę z tortellini ( mama zrobiła :) ) nie mam zdjęcia więc zapożyczę coś z internetów:
Jelona może potwierdzić iż wygląda praktycznie tak samo :), pożywiłem się więc mogę zejść do piwnicy nasmarować łańcuch, zapinam sakwę i ruszam !!! Ruszam pierw na Pyrzyce, a z Pyrzyc starą dobrą 3-ójką cisnę do samego Gorzowa - pobocze bardzo szerokie, a jak się pobocze skończyło to ruch był na tyle mały, że można było sobie pozwolić na jazdę nawet środkiem drogi :). Zdziwiłem się tylko tuż przed Gorzowem - pomimo małego ruchu ( wszystko leci nową "Eską" ) stały tam panie, które "dopingowały" przejeżdżających :P
Jestem w Gorzowie, sprawdzam na mapce gdzie jest jakiś McDonald - kurde w centrum... na dworze chmury granatowe nadciągają, pojechałem na Orlen na 2xHot-Dog kabanos i dużą czekoladę :). Nie chciałem czekać więc ruszyłem w kierunku Dębna, ale znowu pod wiatr ( mooocny ), chmury idą w kierunku Dębna ( szybka decyzja ), a skręcę sobie w prawo ( miejscowość Wysoka ), znak na Myślibórz to jadę :).
Przez większość czasu jadę przez las, droga całkiem równa i asfaltowa, w końcu dopadają mnie deszczówki... ale jakże się ucieszyłem gdyż zaczął padać grad :D, przynajmniej nie zmoknę :P - oberwałem kilka razy w twarz ( przez 10 minut ), ale się opłacało, jadę dalej suchy :)
A to właśnie moja gradowa chmurka:
Wyjechałem z lasu, ale nie trafiłem do Myśliborza nie wiem jak to zrobiłem... znalazłem się na drodze krajowej nr 23 jakieś 5-6 km przed Myśliborzem. Jako, że miałem dużo czasu jeszcze postanowiłem cisnąć troszkę dalej i wylądowałem w rowie...
Taki tam spóźniony prima aprilis :P
Jako, że moje rejony są przeważnie płaskie ew. lekko pofałdowane to najładniejszymi widokami były chmury :) - cumulonimbusy ?
Lubię takie widoczki :)
Do domu dojeżdżam już po zmroku, łysy daje konkretnie po oczętach, mrozek nadchodzi chyba, ale ja mam jeszcze tylko 2 km do domu :)
I to koniec dzisiejszej opowieści, dziękuję i do zobaczenia na szlaku :)
Aaaa... Jeszcze mapka :) -Do zobaczenia :)